Sodoma – hipokryzja i władza.
- Ada Dembowiecka
- 7 lip 2020
- 6 minut(y) czytania
Zaktualizowano: 11 lis 2020

,,Kim jestem żeby oceniać?” zapytał kiedyś papież Franciszek, stwierdzając, że homoseksualizm nie jest przeszkodą w służbie Bogu. Dlaczego zatem tak wielu księży jest innego zdania? Homoseksualizm, LGBT+, antykoncepcja – to nie jest często kwestia innej opinii, do której każdy ma przecież prawo, a raczej czynienie z tych kwestii priorytetu swojej posługi kapłańskiej i agresywne, bezkompromisowe walki o ziszczenie swojej, uznawanej za jedyną i słuszną wizji świata.
Frederic Martel to francuski pisarz i dziennikarz oraz doktor nauk społecznych. Jest autorem dziesięciu książek, z czego w Polsce ukazały się trzy: ,,Polityka kulturalna Stanów Zjednoczonych”, ,,Mainstream. Co podoba się wszędzie na świecie” i ,,Sodoma”.
,,Sodoma” liczy sobie 715 stron (przy czym trzy dodatkowe rozdziały są dostępne w Internecie). Na każdej z tych siedmiuset piętnastu stron obnażana jest tak, jak mowa na stronie tytułowej ,,hipokryzja i władza w Watykanie” (choć nie jest to tylko Watykan). Na każdej stronie są nadużycia seksualne, homoseksualizm, demoralizacja, środowisko LGBT+, ,,ideologia” gender, prezerwatywy, prostytutki, bogactwo i mizoginizm.
To mierzi i uwiera. O ile dobry kryminał czyta się czasem, z wykrzywioną ze wstrętu przez różne krwawe opisy twarzą, to jest w tym coś wciągającego, co sprawia, że nie chce się przerywać i w rezultacie czyta się jednym tchem. W przypadku ,,Sodomy” czytelnik dosłownie się męczy. Męki przerywane są uczuciem obrzydzenia, które momentami narasta do tego stopnia, że trzeba robić sobie przerwy. Często czuje się przesyt informacyjny - za dużo tego, więcej wiadomości nie da się rady przełknąć, nie jest się gotowym żeby to wiedzieć. Lepiej nie wiedzieć. Ale jak długo można żyć w takiej niewiedzy? Od ,,Spotlight” po ,,Sodomę”, czy ,,Tylko nie mów nikomu” i obecnie widocznej na YouTube drugiej części filmu dokumentalnego o pedofilii w polskim kościele braci Sekielskich - ,,Zabawa w chowanego” Odpowiem - dłużej już nie można. Trzeba przetrzeć oczy ze zdumienia i iść łamać fałszywie przyklejone aureole.
Temat ten jest trudny. Czytanie ,,Sodomy” po prostu boli. Ale musi boleć, bo prawda często boli. Nie można milczeć. Nie można się bać trudnych tematów. Tak, jak nie bali się zarówno Frédéric Martel jak i bracia Sekielscy, przedstawiając w książce jak i filmie owoc swojej rzetelnej dziennikarskiej pracy, dociekań i odkrywania brutalnej prawdy. To obrzydliwe. Ale tacy bywają ludzie, którzy za wszelką cenę próbują ukryć swoją naturę. A ukrywanie często kończy fiaskiem i tragedią, nie ich samych, ale innych ludzi. W ,,Sodomie” mówi się o ludziach, bo ludzie bywają bardzo słabi i często do cna zgnili w środku. Jak wypolerowane na sklepowej półce jabłka, uważają się za autorytety, które głoszą słowo boże, mają konsekrowane ręce i dostają auta od bezdomnych... Roszczą sobie prawo do mówienia jak żyć, kogo czeka potępienie, a co jest błogosławieństwem. Kompletnie odrzucając myśl o tym, że mogą się mylić, ba, złym prowadzeniem tłumu doprowadzać do tragedii. Ich słowa są często jak rzucony granat, który zbiera tragiczne żniwo, gdy wybucha.
Obsesje na punkcje homoseksualizmu, małżeństw jednopłciowych, antykoncepcji. Obsesje, bo kapłani o których pisze Martel są wręcz zafiksowani na punkcie tych kwestii. W ,,Sodomie” to bardzo wyraźnie wybrzmiewa. Autor książki przeprowadzając wywiady, gromadząc materiały, pracując nad książką zauważa kilkanaście powtarzalnych reguł wynikających z zachowania kapłanów. Formułuje na tej podstawie czternaście zasad, z których jedna wyraża się w tym, że im bardziej kapłan jest homofobiczny, tym większe jest prawdopodobieństwo, że sam jest gejem.
Zafiksowanie na punkcie różnych tematów nie bierze się znikąd. Strona za stroną, zdanie za zdaniem, wylewa się kolejna obłuda. Przepych, bogactwo, prostytutki, najczęściej męskie i najczęściej o wyjątkowej dziecięcej urodzie. Dlaczego? Bo mogą, bo nikt im nie zabroni, bo im się należy, a może jeszcze, bo Bóg tak chciał… Wszystko mnie boli gdy czytam ,,Sodomę” tak samo gdy oglądam film braci Sekielskich. Tak się kończy dawanie władzy nad własnymi sumieniami, zachowaniami i życiem złym osobom. Trzeba się zastanowić kogo czynimy swoimi autorytetami, dlaczego i czy ci ludzie są tego warci. Z całą swą zgnilizną, zepsuciem i obłudną. Roszczeniem sobie prawa do tego, by mówić ludziom jak mają żyć. Co jest dobre, a co nie. Nie święcąc tym samym nawet najmniejszym światełkiem przykładu. Tacy nie są wszyscy, ale jest ich na tyle dużo, że trzeba się martwić, trzeba się buntować i trzeba się wkurzać. Tego już zbyt wiele. Trzeba postawić granice, bo nie stawianie ich doprowadza do tragedii, jak na przykład potępianie przez kościół środków antykoncepcyjnych, z naciskiem na prezerwatywy, co doprowadziło do śmieci 35 mln ludzi spowodowanej AIDS.
Tytuł książki jest adekwatny do umieszczonych w niej opisów. Tego nie czyta się miło, prosto i przyjemnie. Czytanie boli i wyłażąca na każdej kartce prawda boli. Czyta się to z szokiem i niedowierzaniem, bo nie chce się w to wszystko wierzyć. Wielokrotnie miałam tak, że sprawdzałam w Internecie nazwiska kapłanów czy w ogóle istnieją, wątpiąc w ich prawdziwość. To jest straszne. To jest brutalne. Ale to jest potrzebne. Świat musi wiedzieć. Wierzący i nie wierzący. To jest choroba systemu. Równi i równiejsi. Wyłączeni z prawa, chronieni jak jacyś nadludzie, a ta książka bardzo dobrze pokazuje – to tylko ludzie. I to jeszcze bardzo zbłądzeni ludzie. Im potrzeba pomóc, ich trzeba potrząsnąć, ich trzeba obudzić – halo! Nie jesteście lepsi! Ba! Bywacie obrzydliwi. Każda strona to homofilia, ale i homofobia, pro life, antykoncepcja, zakaz cudzołóstwa. I to wszystko skontrastowane z niczym innym jak podwójnym życiem, korzystaniem z prostytutek, pedofilią i życiem dalekim od skromnego. Nie do wiary i wiara nie ma z tym nic wspólnego.
,,Sodomę” czytałam z szeroko otwartymi ze zdumienia oczami, zbierając momentami szczękę z podłogi. Wychowana w katolickiej rodzinie, małym miasteczku z tradycjami i wielkim szacunkiem do księży poczułam się oszukana. Gdyby ktoś miał wątpliwości – oczywiście, że nie wszyscy księża są tacy jak w filmie Sekielskich czy książce ,,Sodoma”. Jest ich jednak zdecydowanie za dużo. Zdecydowanie to wszystko już bardzo dawno temu wymknęło się spod kontroli. Wielu kapłanów musi zrzucić przyklejoną sztuczną aureolę i żałować za swoje czyny. Wielkie ,,nie” dla ich nienaruszalności, ukrywania, przenoszenia z parafii do parafii.
Frédéric Martel pokazuje, że w wielu przypadkach to nie jest posługa kapłańska, a raczej robienie kariery, której celem jest bogacenie się, życie w luksusie i nieustające wypełnianie swoich dziwnych priorytetów. Tyle jest do zrobienia w kościele katolickim, a wciąż walczy się z ludźmi ze środowiska LGBT+, małżeństwami jednopłciowymi i prezerwatywami oraz proponuje absurdalne terapie naprawcze dla homoseksualistów. To sami aktorzy walczący ze wszystkim, co odmienne, jednocześnie prowadząc podwójne życie. W tej książce zostaje obnażone jak skrajna prawica dochodzi do władzy, zabiera głos i jakie są tego skutki. Wiele autorytetów zostaje w ,,Sodomie” zburzonych. Postać Jana Pawła II i jego nieskazitelność poddana w wątpliwość. To jest niewygodne. U nas nie wolno tak mówić – to tabu, nienaruszalna postać.
Skąd pedofilia? Często z wcześniejszego bycia ofiarą wykorzystywania, tłumienia męskiej gospodarki seksualnej przez obowiązujący celibat albo jako wynik zaburzeń psychicznych. Nie wydaje się to jednak istotne, bo nic takich czynów nie usprawiedliwia. Najbardziej jednak boli milczenie innych, którzy muszą wiedzieć, domyślać się, podejrzewać, a mimo to pozostają bezczynni.
Skąd tak powszechny homoseksualizm wśród kapłanów? Gdy orientacja homoseksualna była srogo potępiana przez władzę, mężczyźni często wybierali bezpieczniejszą drogę i kierowali się do seminariów. Tam okazywało się, że spotykali podobnych do siebie, nie musieli zatem udawać i obnażali swoją naturę. Niektórzy nie mogli znieść tego ukrywania, narzuconego im celibatu, więc dochodziło do mniej lub bardziej głośnych coming outów, które zawsze wzbudzały poruszenie. Kilka takich nazwisk można znaleźć w ,,Sodomie”. (Ten powód jako jeden z wielu jest często podkreślany w książce.)
Jeśli ktoś stoi pomiędzy ,,chodzić” a ,,nie chodzić” do kościoła, ta książka czy filmy dokumentalne o pedofilii mogą skłonić bardziej w stronę, która nie jest pożądana przez kapłanów. Jakkolwiek prokatoliccy byśmy nie byli, fakty są faktami. Pedofilia w kościele to nie jest zjawisko jednostkowe, a powszechne. Ukrywanie tego to krzywda wyrządzana ofiarom, jakby nie dosyć były już poszkodowane.
,,Sodoma” ukazała się w dwudziestu krajach i ośmiu językach. Na jej potrzeby wykorzystano wiele źródeł. Dziennikarskie śledztwo trwało cztery lata. W tym czasie przeprowadzono wywiady z ponad tysiącem pięciuset osobami w Watykanie w 30 krajach. 41 kardynałów, 52 biskupów i monsiniorów, 45 nuncjuszy apostolskich i zagranicznych ambasadorów oraz ponad 200 księży i seminarzystów. Nie pośrednio a face to face. Bibliografia złożona z 1000 odniesień, książek, artykułów. Książka powstała przy pomocy 80 researcherów, korespondentów, doradców, pomocników i tłumaczy. Czyta się to trudno ze względu na sam temat, ale i ogrom trudnych do wymówienia nazwisk – ikon hipokryzji. Książka nie obejmuje źródeł, notatek, bibliografii i nazwisk researcherów oraz trzech dodatkowych rozdziałów, bo były zbyt długie. Można je za to znaleźć w Internecie. Zbiór dokumentów ,,Sodomy” można znaleźć pod adresem www.sodoma.fr. Systematycznie pojawiają się również uaktualnienia, które można znaleźć pod hasztagiem #sodoma, na Facebooku #fredercmartel i Instagramie #martelfrederic Niestety jedynie w języku francuskim.
,,Sodomę” dostałam na urodziny. Cóż, takich rzeczy nie dostaje się na urodziny. Ale w sumie to mam uważnych znajomych, którzy wiedzieli, że muszę tę książkę mieć i ją przeczytać. Być może chcieli żebym przeczytała ją i im streściła, bo sami nie mieli sił przez to przebrnąć. W każdym razie – nie żałuję, bo to trzeba przeczytać. To kawał dobrej, rzetelnej, skrupulatnej roboty dziennikarskiej. I choć czułam obawy do napisania tekstu na ten temat, teraz wiem, że musiałam to zrobić. W kontekście nowego filmu braci Sekielskich, ,,Zabawa w chowanego” ludzie są coraz bardziej wściekli. Musi nastąpić pewien koniec i nowy początek, o ile to możliwe.
Grafika główna, źródło: Pinterst
Comments