top of page

Geniusz i nieszczęście - ,,Ikar. Legenda Mietka Kosza”

  • Zdjęcie autora: Ada Dembowiecka
    Ada Dembowiecka
  • 30 sie 2020
  • 3 minut(y) czytania

Zaktualizowano: 19 wrz 2020



Niektórzy ludzie są genialni. Genialni i już. Tacy się rodzą. Są jak wybrańcy. Los, Bóg, bogowie, ktokolwiek w cokolwiek wierzy, zsyłają takich ludzi na ziemię. To na pewno nie jest przypadek. Przy takiej wyjątkowości nie ma zbiegów okoliczności. Nie ma i już.

 

,,Ikar. Legenda Mietka Kosza” miał swoją premierę rok temu i został wyreżyserowany przez Macieja Pieprzycę. W rolę głównego bohatera wciela się fenomenalny, zarówno w tej roli jak i w ogóle, Dawid Ogrodnik. Film opowiada historię wspaniałego, bardzo utalentowanego pianisty jazzowego – Mieczysława Kosza, opartą na prawdziwych wydarzeniach, choć trzeba przyznać, że po Mieczysławie Koszu, mimo jego geniuszu, nie zostało zbyt wiele.


Mimo, że film ukazuje Mieczysława Kosza jako młodego, ale jednak dorosłego mężczyznę, zastosowane przez reżysera retrospekcje, które do Mietka przychodzą w różnych momentach, pokazują, że wychowywał się w małej wsi, a jego rodzina żyła wolno i spokojnie. Było sielankowo aż do momentu, kiedy mały Mietek zaczął tracić wzrok. Zdruzgotani rodzice postanowili oddać chłopca do domu dla niewidomych dzieci, prowadzonego przez siostry zakonne. Chłopiec czuł się zdezorientowany. Jego życie odwróciło się o sto osiemdziesiąt stopni. Musiał odnaleźć się w zupełnie nowej i bardzo trudnej sytuacji i żyć dalej. Mietek wyróżniał się spośród innych dzieci. Miał nieprawdopodobny słuch. Słyszał każdy szelest, szept, szmer. Widział słuchając. Szybko okazało się, że genialny słuch przekłada się na uzdolnienie muzyczne. Mietek był pod tym względem jak cudowne dziecko. Przerastał swoimi umiejętnościami nawet nauczycielki.


Była w nim pewna niezgoda na to, jak potraktowało go życie. Często świadomy swojego talentu, bywał niepokorny. Buntem wyrażał uśpioną złość, rozczarowanie, bezsilność i wielki smutek.


Odkryto jego talent, jak to często bywa, zupełnie przypadkiem. Przy przygrywaniu do przysłowiowego kotleta, w restauracji był jeden, jedyny mężczyzna, który usłyszał, a nie tylko słuchał. To dzięki temu mężczyźnie, o Mietku dowie się świat, a nie tylko klienci restauracji. To da mu nadzieję i zapali światełko w mroku jakim był pogrążony.


Wygrywane konkursy, nagrody, wywiady, pochwały, brawa. Mietek gra jazz, który zawsze chciał grać. Jest fenomenalny i nie ma sobie równych, ale kiedy schodzi ze sceny, a publiczność opuszcza lokal, zostaje sam. Wszyscy po kolei odchodzą. On, uzależniony od drugiego człowieka, który go zaprowadzi, przyprowadzi, nakieruje, jest sam. Nie ma osoby, która poprowadzi go w innej podróży, obok muzyki, jaką jest podróż życia. I nie wie już, czy granie jazzu i spełnienie marzeń wystarczy żeby jego życie wyglądało lepiej. Nie wie też, czy cokolwiek może to naprawić. Nie wie w końcu, czy jest szczęśliwy, mimo tego, że przecież powinien. Mietek nie gra dlatego że żyje, on gra żeby żyć, by być. To jego jeden, jedyny i największy cel, powód dla którego wstaje i dla którego kładzie się spać. Nie ma nic pewnego oprócz grania.


,,On nie jest muzykiem, on jest muzyką.”


Przez jego muzykę przemawiają nieprawdopodobne emocje. Gra z wielkim zaangażowaniem. Podczas grania przemierza przez całą gamę emocji – od bólu do euforii i dumy. Jak sam stwierdza – fortepian mówi to, co czuje i czego nie widzi. Komunikuje się ze światem w sposób piękny i wyjątkowy.


Jak na artystę bywa, Mitek jest silnym indywidualistą. Kroczy przez świat swoimi ścieżkami. Bywa pyszny, zadufany i niegrzeczny. Emocje często rozładowuje w negatywny sposób. Kłótnie, niemiłe słowa, rękoczyny do których dojdzie kilka razy w afekcie. To zachowania, których nie można usprawiedliwiać, ale to również wołanie o pomoc, której nikt nie może mu udzielić, bo nikt nie potrafi przywrócić Mietkowi wzroku, a nawet nie tyle wzroku, co sprawić, żeby Mietek czuł się szczęśliwy. Jak poradzi sobie Mietek? Alkohol, miłość, a może cud…?


Bardzo ważna jest również postać Zuzy, inspirowanej Marianną Wróblewską, granej przez Justynę Wasilewską. Zuza śpiewa, a Mietek jej akompaniuje. Pomimo początkowego sceptycyzmu Mietka, on i Zuza stworzą wspaniały duet. On-ślepy, ona-jąkała. Inni, odepchnięci, outsiderzy. Razem tworzący coś absolutnie nie do podrobienia. A ich relacja? Nie można powiedzieć, że byli jawnie w związku. To, z pewnością pierwsza kobieta w życiu Mietka. Prawdziwa femme fatale – strojna, pewna siebie, kolorowa, wyzwolona, ambitna. Bardzo ciekawa postać i bardzo ciekawe zjawisko jak na kobietę i lata 60., 70. Jazz jest muzyką wolności, a bohaterzy raczej tej wolności nie odczuwali. Przez swoje słabości, mimo, że obracane w zalety, wciąż z boku, inni, trochę połamani, trochę wykluczeni.


Film zdobył bardzo wiele nagród w różnych kategoriach, w tym oczywiście za kluczową w tym nim muzykę, skomponowaną przez Leszka Możdżera. Mieczysław Kosz miał znaczący wpływ na polską szkołę jazzu. Można jazzu nie lubić, ale w tym filmie się do niego przekonać, a poprzez głównego bohatera poczuć całe spektrum silnych emocji. Każdy z nas ma jakieś słabości. Coś, co utrudnia, przeszkadza, wadzi. Jedni mają je bardziej widoczne, inni mniej, ale wszyscy jesteśmy nieperfekcyjni. Ten film to eksponuje i to jest, moim zdaniem jego wielki sukces.


grafika główna: Pinterest

Comments


Join my mailing list

Thanks for submitting!

2020 by socjoNIElogiczne. Proudly created with Wix.com

  • Instagram
bottom of page