Kochać codziennością - ,,Supernova"
- Ada Dembowiecka
- 15 lip 2021
- 3 minut(y) czytania

Ogromna miłość, ale wyrażona w gestach małych, można powiedzieć trywialnych. Bez uniesień i nadmiaru. Zwykła codzienność. A w niej to, co najważniejsze - troska, szacunek, bliskość. O tym właśnie jest film ,,Supernova”. O prawdziwej miłości.
Dla jednych błoga codzienność, dla innych nuda. Dla mnie zdecydowanie to pierwsze, bo to prawdziwe życie. Bez ciągłych podniet, silenia się na wymuskany romantyzm i wielkie gesty. Rutyna. I już sam wydźwięk tego słowa jest negatywny. To nie kojarzy nam się dobrze, ale większość z nas właśnie tego pragnie naprawdę. Być i żyć. Z kimś, kto na ten byt i życie dopełni. Będąc sobą. Będąc obok.

Pomiędzy Tuskerem (Standley Tucci) i Samem (Collin Firth) wszystko toczy się swoim rytmem już ponad dwadzieścia lat ich wspólnego bycia razem. Płynie błogo jak wąski strumień w lesie. Czuje się spokój i bezpieczeństwo. A jak to często w życiu bywa, stan ten zostaje dość brutalnie przerwany. Woda powoli przestaje płynąć. Tusker dostaje diagnozę i dowiaduje się, że jest nieuleczanie chory.

Altzheimer. Świadomość zanika. Później przestaje się rozpoznawać najbliższe osoby. Bezsilność i małość człowieka wobec stanu choroby najbliższych boli. Cholernie. Ale póki jeszcze nie jest najgorzej, póki jeszcze stan nie jest aż tak poważny, człowiek stoi przed decyzją, poddać się, czy wybrać się w podróż kamperem po Anglii. Sam i Tusker podejmują właśnie taką decyzję. Może to będzie ostatnia podroż, nigdy nie wiadomo. Zawsze zatem warto.

Widz nie zastanie tu prostego dramatyzmu wyrażonego w sprzeciwie, buncie i płaczu. Ta niezgoda będzie cicha, pełna dystansu i świetnego, nienarzucającego poczucia humoru. Za tym będzie się krył prawdziwy dramat. W chęci łapania każdej chwili i zanikania możliwości zapamiętywania tych chwil. W miłości, której uczucie nigdy nie zgaśnie, ale czas wyrażania jej stanie się krótszy niż kiedykolwiek wcześniej. Nikt nie był na to gotowy. Nie da się na to przygotować. To niemożliwe. Dramat opiera się też na stawaniu się kimś innym, zaniku poczucia kontroli nad sobą, życiem, otoczeniem, przyszłością.

Stan się pogarsza i to jest nieuniknione. Nie da się postanowić, że co by się nie działo, nic się nie zmieni. Zmieni się. Sam nie akceptuje tego. Uporczywie pragie żyć, jak gdyby nikt nic. Ale to jest trudne i on to wie. Poczucie, że to, co z przeszłości odchodzi w zapomnienie i w żadnym stopniu nie jest możliwe do powielenia w przyszłości zmusza do decyzji, które nie są proste. Ale decyzja musi zostać podjęta wspólnie, dojrzale, rozsądnie i przede wszystkim z miłością.

Pewnych rozmów i decyzji nikt nie chce w swoim życiu odbyć, ale niektórzy zostają do nich zmuszeni. Przez los, który bynajmniej nie jest i nigdy nie był sprawiedliwy. Co wtedy robić? Być, kochać, starać się rozumieć. Czy to dużo? Bardzo dużo. Dla ukochanego jednak można i trzeba. Nawet gdy brak wytrwałości. Pewna siła wzmacnia na tyle, że jest się w stanie postawić kolejny krok w tej smutnej rzeczywistości. Tą siłą jest MIŁOŚĆ.

I tu pojawia się powiedzenie ,,jeśli kogoś naprawdę kochasz, pozwolisz mu odejść. Nie egoistyczna chęć uporczywego zatrzymania kogoś przy sobie przeważy. Nie to, by nie być samym, samotnym, niczyim. Nie to również, by móc potrzymać za rękę, przytulić, popatrzeć razem w gwiazdy i by podróżować, podziwiać i dzielić z kimś świat. Prawdziwa miłość skłania do odrzucenia własnych pragnień i uczynieniu woli ukochanej osoby, tą jedyną najważniejszą. To właśnie czysta miłość. Sprawianie drugiej osobie, tego, co dla niej najlepsze. We wzajemnej miłości ludzie tak właśnie myślą, przekładając dobro drugiej osoby nad własne.

Ogląda się ,,Supernovą” i tę miłość naprawdę widać. Dlatego skłonna jestem uznać, że to drugi najlepszy film o związku i miłości, w tym miłości homoseksualnej po ,,Brokeback Mountain”.

Wszystko w tym filmie jest takie proste, spokojne, nieprzekombinowane, zwyczajne. I uwielbiam to.
Zdjęcia są genialne, krajobrazy przepiękne. ,,Świat jakby chciał pokazać się z najlepszej strony”. No i do tego muzyka, która kompletnie nie narzuca interpretacji, a stanowi spójne dopełnienie atmosfery w jakiej wybrzmiewa cały film.

Reżyser Harry MacQueen zupełnie odwrotnie wyobrażał sobie role obydwu panów. Oni sami jednak po przeczytaniu scenariusza niezależnie od siebie, doszli do takich samych wniosków, że muszą zamienić się rolami. Pomysł wydawał się zaskakujący. Postanowiono zatem zorganizować ponowny casting i zobaczyć panów w kilku scenach po zamianie ról. Wtedy było już naprawdę wiadomo, kto jaką rolę powinien zagrać.
Wyszło wspaniale i ten film jest naprawdę piękny.
Grafiki: Y
Comments