Historia kołem się toczy. Niezwykła aktualność filmu ,,Proces siódemki z Chicago"
- Ada Dembowiecka
- 1 lis 2020
- 4 minut(y) czytania

Są takie filmy, które pomimo swej świetności muszą zaczekać na odpowiedni moment. Odbiorca często musi być w pewnym nastroju, przeżyć pewne sytuacje lub doświadczać w danym czasie czegoś, co sprawi, że oglądamy film zobaczy zupełnie inaczej. Sztuka jest współobecna. Rozumie. Daje ukojenie. Towarzyszy. Odpowiada na potrzebę. Dokładnie tak miałam z filmem ,,Proces siódemki z Chicago”.
Stany Zjednoczone. Rok 1968. Rozpoczyna się wojna kulturowa i fala protestów przeciwko obecnemu porządkowi świata. Protestuje głównie młodzież. Nie godzą się na to. Nie podoba im się to jak wygląda rzeczywistość i jakimi zasadami się rządzi. Potępiają konsumpcjonizm. Chcą równouprawnienia kobiet, rezygnacji z degradacji natury, a ponadto zakończenia wojny w Wietnamie. Wyrażają jasny sprzeciw konserwatywnym wartościom na rzecz liberalnym. ,,Make peace not war” i ,,Make love not war” to ich hasła.

,,Zamanifestujemy z pozwoleniem czy bez. Wyrazimy nas sprzeciw. Nie jesteśmy bierni. Nasze pokolenie nie jest. Pokażemy to. Koniec wojny. Wyrazimy oburzenie. W Chicago.”
Film o którym pisze przedstawia historię siedmiu bohaterów, którzy niezależnie od siebie, w tym czasie postanawiają aktywnie wyrazić swój sprzeciw i oburzenie oraz walczyć o sprawiedliwość. Są zgodni co do tego, że granica została przekroczona i nie mogą pozwolić sobie na dłuższą bezczynność. Pochodzą z różnych miejsc w Stanach Zjednoczonych. Wówczas w Chicago odbywa się konwencja Partii Demokratów, wszystkie oczy są zwrócone właśnie tam. Prezydentem jest Nixon, który prowadzi bardzo konserwatywną politykę. Stąd, mając mniejsze lub większe dystanse do przejechania, jadą do Chicago, by tam, pociągając za sobą tłumy, zawalczyć o lepsze życie i świat. To ma być pokojowa demonstracja. Zero agresji, walki, przemocy. Bycie i wołanie o zmianę. Tylko tyle i aż tyle.

Przez cały czas trwania protestów, ich plany nie uległy zmianie. Wartości o jakie walczyli i z jakimi się utożsamiali nie pozwalały na to, by wyrażanie sprzeciwu przybrało inną formę niż wzajemne solidaryzowanie się, wspieranie, nawoływanie do pokoju, a wszystko to poprzez wspólną zabawę i bycie razem z tłumem jaki za nimi stał. Jak to jednak bywa, sprzeciw obywateli nigdy nie jest władzy na rękę i o ile władza często do niego doprowadza, nie potrafi takich sytuacji należycie rozwiązywać. To trochę tak, że władza coś schrzani, a później obraża się za to, że ktoś mógł się za to obrazić. Nici z kompromisu, nici z wyciągnięcia ręki do zgody. Tak samo dzieje się w filmie ,,Proces siódemki z Chicago”. Zdarzenia wymknęły się spod kontroli jak to często bywa przy tego typu manifestacjach. Polała się krew. Departament Sprawiedliwości wybiera jednego z najlepszych prokuratorów, który ma postawić tytułowej siódemce zarzuty i skazać ich na więzienie. Bohaterowie, którzy została złapani zostają postawieni przed sądem. Widz na ekranie ogląda zatem proces jaki toczy się w sprawie naszych oskarżonych bohaterów: Abbie Hoffman (Sacha Baron Cohen), Tom Hayden(Eddie Redmayne), Jerry Rubin (Jeremy Strong), Rennie Davis (Alex Sharp), David Dellinger (John Carroll Lynch ), Lee Weiner (Noah Robbins ) John Frois (Danny Flaherty) oraz Bobby Seale (Yahya Abdul-Mateen II) Bhaterowie są oskarżeni o rzekome zamieszki za jakie są odpowiedzialni.

Szef departamentu żąda dziesięciu lat więzienia dla liderów strajku. To, co dzieje się w sądzie jest ustawione. Sędzia - Julius Hoffman (Frank Langella) i prokurator Richard Schultz (Joseph Gordon-Levitt) mają zrobić wszystko, by oskarżeni znaleźli się za kratkami. Tak polecił rząd. Zapłacił, rozkazał, więc zarówno sędzia jak i prokurator działają tak, by rozkaz zrealizować.

Proces jest widowiskowy, ma przestraszyć innych, ma ostrzegać, ma wywoływać strach i sprawić, że takie działania zostaną zaprzestane. Ten proces ma pokazać – trzeba było z nami nie zadzierać. Oskarżonych będą bronić: Leonard Weinglass (Ben Shenkman) i William Kunstler (Mark Rylance) – którego uwielbiam w tym filmie. Są kompetentni, dobrzy i zależy im na sprawiedliwości, a tym samym uwolnieniu ich od wyroku więzienia. Cały proces jest jednak z góry przesądzony – wyrok zapadł już na samym początku. Nadzieja jednak nie ustaje.

Jak nietrudno zauważyć, wymienieni oskarżeni to nie siódemka a ósemka bohaterów. Ostatni z nich – Bobby, to czarnoskóry mężczyzna, przywódca Czarnych Panter. William i Leonard nie są jego prawnikami. Ma swojego, sąd jednak nie dopuszcza, by się z nim skontaktował. W ogóle nie dopuszcza, żeby cokolwiek mówił. Proces toczy się przeciwko niemu, ale nie może się nawet obronić. Nie ma prawa do niczego. Postępowanie sędziego jest nieprofesjonalne i stronnicze. Nic dziwnego, że budzi to silne emocje, że oskarżeni dopuszczają się zniewag sądu, bluźniąc i wyrażając swoją dezaprobatę.
Protestujący mają wspólny cel, ale na drodze do niego różnią ich niuanse, które w silnych emocjach i poczuciu niesprawiedliwości eskalują napięcia w ich grupie. Nie da się myśleć w stu procentach identycznie. To niemożliwe. Zmiana świata to główny cel, ale to, co się na niego składa może wywoływać mniejszy lub większy sprzeciw. Ma prawo. I niech tak działa. Świadczy o zachowaniu własnego rozumu w tłumie. Świadczy zatem dobrze.

I teraz przejdźmy do meritum. Przeciwnicy protestu nazywają ich skrajną lewicą, a stąd już niedaleko do ,,lewactwa”. Przeszkadzają demonstrującym. Wyzywają ich i używają wobec nich gazu łzawiącego. Stronniczy sędzia, sprawa przesądzona z góry na polecenie rządu, walczący o dobro i wolność protestujący, silne emocje, przekleństwa, niesprawiedliwość… Czasy są inne, sprawa jest inna, a mimo to, oglądając ten film, wszystko jest do złudzenia podobne. Wobec tego… czy zmiana świata nigdy nie nastąpi? Czy zawsze tak będzie wyglądał układ władzy? Rządzący i nic nieznaczący obywatele wraz ze swoim sprzeciwem i głośnym krzykiem – nie zgadzam się?!
,,Proces siódemki z Chicago” to film dostępny na Netfixie. Reżyserem jest. Aaron Sorkin. Film jest oparty na faktach, jest bardzo dobrze zrobiony, a przez swoją aktualność, jest jeszcze ważniejszy. Swoją premierę w Polsce miał na początku października i mam wrażenie jakby powstał na potrzeby obecnych wydarzeń i #strajkkobiet. Pomimo politycznego uwikłania i skupienia jakie trzeba włożyć w obejrzenie i zrozumienie filmu, ogląda się go z wielkim zaciekawieniem. Serce szybciej bije, widząc podobieństwa sytuacji.
grafika główna i zdjęcia: Netflix i Pinterest
#processiodemkizchicago #chicago #proces #filmopartynafaktach #strajk #1968 #netflix2020 #recenzjafilmu # TheTrialoftheChicago7
Comments