top of page

Ile wart jest stracony czas? - ,,25 lat niewinności. Sprawa Tomka Komendy"

  • Zdjęcie autora: Ada Dembowiecka
    Ada Dembowiecka
  • 22 wrz 2020
  • 4 minut(y) czytania

Zaktualizowano: 23 wrz 2020


Gdy życie pisze scenariusze do takich filmów, zastanawiam się co jest nie tak ze światem i ludźmi, skoro dają tak niechlubny materiał do zekranizowania. Gdy gra toczy się o ludzkie życie, każdy człowiek, wypowiedziane przez niego słowo i detal może przeważyć szalę. Grunt to nie wątpić w to, kim się jest. Walka o siebie i swoje życie to walka do utraty tchu. Nie może zabraknąć siły, odwagi i… nadziei.

 

Film ,,25 lat niewinności. Sprawa Tomka Komendy” to film, na który bardzo czekałam. Wiedziałam, że będzie ważny, mocny i poruszający. Nie myliłam się.


Tomasz Komenda mając zaledwie dwadzieścia trzy lata został oskarżony o zabójstwo nieletniej dziewczyny na tle seksualnym. Sprawa miłoszycka. Chłopak, bo trudno mówić mi o nim inaczej, (był przecież wówczas w moim wieku), dostał wyrok osiemnastu lat pozbawienia wolności, który po wniesionej apelacji, zwiększono do dwudziestu pięciu. Czas, w którym człowiek stabilizuje się, poznaje miłość swojego życia, zakłada rodzinę, jemu upłynął pod znakiem przerażenia, bezsilności i wielkiego bólu. Pobyt w więzieniu to piekło. Więźniowie widzieli Tomasza Komedę jedynie przez pryzmat przyszytego do jego nazwiska określenia ,,dziecioje*cy” - najgorszej z możliwych zbrodni. Nienawiść do Komendy była wszechogarniająca. Wszystko utrudniało przejście przez niesprawiedliwość jaka go naznaczyła. Niesprawiedliwość, bo jego nie powinno tam być, niesprawiedliwość, bo nikt nie wysłuchał, niesprawiedliwość, bo niewinny człowiek odbywał karę, podczas gdy faktyczny sprawca pozostawał na wolności i dalej krzywdził.



Piotr Trojan odgrywający rolę Tomasza Komendy jest w tym filmie i w tym za pewne arcytrudnym zadaniu, jakie przed nim postawiono, wspaniały. To, jak odgrywa emocje, co mówią jego oczy, mimika są bardzo, ale to bardzo realistyczne i przeszywające na wskroś. Aktor musiał zrzucić ciężar tego dramatu, wszystkie spojrzenia skierowane na niego, które wywierały presję, by nie zwieść, nie przekoloryzować i być autentycznym. To, co najważniejsze to nie rozczarować szczególnie tych, dla których powrót do prawdziwej, bolesnej historii, a więc rodziny i samego Tomasza Komendy, dla których było to bardzo trudne. Piotr Trojan pierwszy raz na dużym ekranie, kreujący tak ważną rolą bardzo dobrze rozpracował w scenariuszu emocjonalny przebieg tej historii. Zdecydowanie posłuchał rady starszej koleżanki po fachu - Agaty Kuleszy, która powiedziała mu, że ,,nawet płacz może mieć swoje różne odcienie” i należy uważać jakie środki się wykorzystuje.


W tym filmie bardzo ważna jest również matka Tomasza Komendy, w której postać wciela się wybitna polska aktorka, wspomniana przeze mnie wyżej – Agata Kulesza. Silna, odważna i kochająca. Bez niej przetrwanie więzienia byłoby niemożliwe. Więź łącząca ją z synem była ważna, prawdziwa i budowana na niepodważalnej miłości. Każda matka, gdy jej dziecku dzieje się krzywda, biegnie, by mu pomóc. Trudno wyobrazić sobie, że tej pomocy nie można udzielić, mimo, że robi się wszystko, co we własnej mocy. Nic nie pomaga. I choć samemu traci się nadzieję, nie wolno tego pokazać. Jest się w tym razem albo będą dwie trumny… Agata Kulesza i Piotr Trojan tworzą wspaniały duet – jest miedzy nimi chemia, jest między nimi i ich postaciami przede wszystkim prawda, której cały świat nie widzi albo nie chce zobaczyć. To, jak wyglądają ze sobą przed kamerą, jaką tworzą więź, jest niewiarygodne. Nie ma cienia fałszu. Jest prawda, bo tylko (a może ,,aż”?) o prawdę tu chodzi.



Dobijająca jest w tym filmie myśl, że zawsze są lepsi, którzy mają przewagę i gorsi, którzy są im podlegli, że jedni, zajmując pewne pozycje mogą wszystko, a drudzy nie mogą nic z tym zrobić. Stróże prawa? Na pewno nie można tak powiedzieć o policjantach, którzy powinni stać po stronie dobra i sprawiedliwości, a udają ślepych i głuchych, kiedy więźniowie wymierzają swoją wersję sprawiedliwości wobec niewinnego Tomasza Komendy. Przedstawione w tym filmie działanie policji jest przerażające i drażni. Denerwuje tak, że ma się ochotę wstać i krzyczeć - ,,nie pozwalam!”



Pierwszy raz w Polsce walka o uniewinnienie zakończyła się sukcesem. To wielki sukces pewnego dobrego policjanta i prokuratorów, którzy przez przypadek natrafili na daną sprawę i zauważali, że nic w niej do siebie nie pasuje. To nie powinno się wydarzyć, a wydarzyło się i nie wolno o tym zapominać. To była zwykła rodzina, które śmieje się, żartuje i złości na siebie. Tym bliższa jest ta historia – to mogło wydarzyć się w każdej rodzinie, to mógł być każdy z nas. Solidarność z losami Komendów jest naturalnym, ludzkim odruchem. Nic nie wynagrodzi straconego czasu, cierpienia i nieludzkiego traktowania – bicia, poniżania, komunikacji opartej na rozkazach. Osiemnaście lat w więzieniu zmienia człowieka. Powrót do świata, który tak zmienił się i rozwinął w ciągu tych lat nie będzie łatwy. Dobrze, że w filmie pokazane jest to, że po zwolnieniu, nic nie jest tak jak dawniej, że to nadrobienie straconych lat jest niemożliwe, że nie ma fajerwerków, bo to jak sen, o którym tak długo się marzyło, że gdy się iści, człowiek jest zmęczony i nie wie, czy gdy zacznie się cieszyć, nie obudzi się ponownie w zimnej celi, na twardym łóżku i z tym samą niepewnością jutra. Nagle okazuje się, że budynki, których kiedyś nie było stoją, że telefon gada, a komputery zastąpione zostają przez cienkie laptopy. W głowie się nie mieści. Pozostaje tylko pytanie - ile jest wart stracony czas?


Bardzo łatwo było opowiedzieć tę historię przeładowaną, na wyrost, zbyt patetyczną, zbyt wzniosłą. To przecież film, wszelkie chwyty są dozwolone. Jan Holoubek nie zawiódł i zrobił film, który wywarł na mnie takie wrażenie, że trudno było mi wstać z fotela i po prostu wyjść, śmiać się i cieszyć, jak gdyby nigdy nic. Przedstawiona historia to dramat, który przed chwilą rozegrał się na moich oczach - osiemnaście lat piekła jakie przeżył niewinny człowiek, tylko dlatego, że tak było łatwiej, prościej, nie trzeba było dalej drążyć, szukać... Sprawa zamknięta. Ręce umyte. Tego nic i nikt nigdy mu nie zwróci. To wydarzyło się naprawdę. Jak można tak po prostu wstać i wyjść po zakończonym seansie... Jeśli kino czyni ludzi bardziej ludzkimi, to naszą powinnością jest je przeżywać, prawdziwie i dogłębnie.


Źródło: www.vogue.pl


Mimo, że każdy zna zakończenie tego filmu, ogląda się go z wielkim napięciu i zaangażowaniu. Historia, którą zna każdy została opowiedziana w sposób naprawdę interesujący dla widza, a to niełatwe zadanie. To bardzo silnie emocjonalny film, który ja oglądałam przerywając ciężkimi oddechami i mgłą nasuwającą się na oczy. Jedna z ostatnich scen to coś niezwykłego. Idźcie to zobaczyć.


grafika główna i zdjęcia: Youtube


piosenka Kazika o tym samym tytule w linku niżej, posłuchajcie


Comments


Join my mailing list

Thanks for submitting!

2020 by socjoNIElogiczne. Proudly created with Wix.com

  • Instagram
bottom of page