Urodzona na granicy północy - ,,Pestki”
- Ada Dembowiecka
- 10 wrz 2020
- 5 minut(y) czytania
Zaktualizowano: 19 wrz 2020

Każdy chce, by jego dziecko było mądre, ładne, zdrowe i w zasadzie takie, jak większość dzieci. Jeśli wyróżnia się w sposób inny niż poprzez osiągnięcia w szkole czy nadzwyczajny talent, odstaje od reszty, staje się dziwakiem i pośmiewiskiem. Jakby już nie było mu wystarczająco trudno. Mowa tu o osobach wyjątkowo wrażliwych, które zawsze widzą, czują i słyszą więcej. Żyją na tej planecie jakby przez pomyłkę, bo to miejsce jest dla ich nieopancerzonych ciał i dusz zbyt okrutne. I choć wydają się słabi, każdego dnia toczą walkę, by życie nie polegało tylko na tym, ,,(…) żeby wstawać i kłaść się, i wytrącać czas pomiędzy jednym a drugim, a potem przespać czas między drugim a pierwszym.”
Człowiek składa się z tego, co widoczne i tego, co ukryte. Anna Ciarkowska w swojej książce ,,Pestki”, całą uwagę koncentruje na eksponowaniu przeżyć i uczuć skrywanych, kamuflowanych i przez to tak często niewidocznych dla zwykłych śmiertelników. Dokonując tego, przemierza drogę od małej dziewczynki do dorosłej kobiety i opisuje coś, co wiele z nas za pewne usłyszało w swoim życiu. Każdy rozdział zaczyna się od słów kierowanych do dziewczynki, nastolatki, a później kobiety jaką jest narratorka w tej książce. Autorami ,,złotych myśli" są najczęściej osoby, które powinny chcieć dla niej jak najlepiej i być może chcą, ale ich zachowania i słowa jakie kierują, mówią zupełnie coś innego. Nie wiadomo po czyjej stronie jest mama i babcia bohaterki. Złoci doradcy, eksperci od cudzego życia i ona - bardziej wrażliwa i delikatniejsza od reszty. Diagnoza? Dziwaczka. Czemu nie zachowujesz się tak, jak wszyscy? Co z Tobą nie tak? - słyszy. To jest bez żadnej cezury opisana pogłębiająca się w człowieku samotność jako wynik niezrozumienia i braku empatii ze strony otoczenia.
Komunikaty otrzymywane od innych powielają stereotypowe pojmowanie płci – co wolno chłopcom, a czego nie wypada dziewczynkom. Posługiwanie się utartymi stereotypami krzywdzi, ale tak jest łatwiej, prościej, szybciej. Bez wysiłku. Tylko czy warto? Ta książka pokazuje, że nie. Po jej przeczytaniu wiadomo już do czego to może prowadzić. Co mówić, a raczej czego nie mówić. Jak pomagać i nie krzywdzić – Anna Ciarkowska boleśnie to uwydatnia.
,,Pestki'' eksponują to, że język nie jest obojętny. Jest narzędziem, które może zostać bardzo niebezpiecznie wykorzystane. Słowa nie są rzucane w próżnię. One trafiają w najczulsze miejsca i ranią. A rany nie goją się, bo każdy sypie w nie swoje ziarenko soli. Jak? Unieważniając problemy drugiej osoby i nie pozwalając jej na przeżywanie własnych małych tragedii. To godzenie w tożsamość – nie wiadomo wtedy kim się jest, czego się chce i co tak naprawdę czuje, bo przecież ,,inni mają gorzej” i faktycznie, być może tak jest. To krótkie stwierdzenia mówi - ,,nie masz prawa pobytu na terenie nieszczęść i klęsk, wszystko jest dobrze", choć wcale dobrze nie jest. Ta odczuwalna sprzeczność między nakazem bycia szczęśliwym i własnymi odczuciami jest bardzo frustrująca dla bohaterki. To bardzo ważne, bo narratorka utożsamia wielu ludzi dwudziestego pierwszego wieku. Jest bardzo bliska w swoim sposobie myślenia, odczuwania i poczuciu beznadziei, które nie opuszcza jej na krok. Świat jest zbudowany przez słowa jakie kieruje się do innych. Każde ma swoją wagę i wpływ o którym czasem nie mieć pojęcia. Kiedy można mieć problemy? Jaki jest wyznacznik? Wzrost, waga, wiek…? Czy istnieje jakaś sfera po znalezieniu się w której można przeżywać emocje ,,nie na pokaz”? Z tej książki płynie smutna refleksja, że istnieje pewien rodzaj granicy, której w byciu sobą, własnym myśleniu i sposobie pojmowania świata nie wolno przeskoczyć. Żal jaki wypływa z niej do świata, najbliższych i siebie samego jest ogromny.
Ciekawą postacią w pamiętnikowej opowieści narratorki jest Malinka – dziewczyna, która ma miesiączkę, rosną jej piersi, chce nosić buty na obcasie, malować usta szminką, jest fajna i lubiana. Dziewczyna w swoich intymnych zapisach dziwi się, że Malinka chce się z nią przyjaźnić. Takie osoby jak Malinka nie chcą zazwyczaj przyjaźnić się z ,,odmieńcami” za jakiego uważana jest narratorka. Przy Malince, nasza bohaterka nie czuje się jednak lepiej, ponieważ ,,przyjaciółka” myśli jak dorośli. Nie buntuje się przeciwko temu, nie podważa, często myśli dokładnie jak starsi. A kiedy rówieśniczka nie może dodać otuchy, wydaje się, że nic nie może jej dodać.
,,Samotność nie jest wtedy, kiedy nie masz się do kogo odezwać. Tylko kiedy wiesz, że nikt nie zrozumie tego, co mówisz.”
Przez tę książkę przewija się słowo ,,powinno”. Jak powinno wyglądać dorastanie, jak powinna zachowywać się dziewczynka, jak powinna mówić, myśleć i co powinna czuć. POWINNA. Anna Ciarkowska ma niesamowitą zdolność budzenia wspomnień za pomocą takich słów, że człowiek przenosi się dokładnie w to miejsce o którym pisze, czując dokładnie to samo - tak samo pocą mu się dłonie, tak samo niepokój wierci dziurę w żołądku. Nie wiem czy ,,Pestki” są w stanie odmienić to, jak i co mówimy do innych. Od dawien dawna znamy przecież twierdzenie, że ,,słowa ranią bardziej niż czyny”. Na pewno jednak mam wielką wdzięczność do autorki po przeczytaniu tej książki. Pomogła mi wrócić do pewnych sytuacji, przeżyć je ponownie, tym razem z wiedzą i doświadczeniem życiowym jakie mam obecnie. To jak z drzazgą. Boli, kiedy się ją wyjmuje, ale później pozostaje tylko błogie uczucie ulgi. Tak samo jest w przypadku tej książki.
To książka o odrzuceniu, o miłości i jej braku, o poczuciu własnej wartości, samoakceptacji i nieakceptacji innych. O niedostrzeganiu, o zapominaniu, o braku czasu na to, co naprawdę ważne. O byciu samotnym wśród innych ludzi. O umieraniu po trochu, tak, żeby ktoś w końcu zwrócił uwagę, zauważył i nie mówił – ,,nie zachowuj się tak”, ale ,,płacz jeśli Ci to pomaga”. Depresja. Świat pędzi, a bohaterka książki jest jakby zastygła. Nie ma na nic sił ani ochoty. Boli ją dom, praca i nauka. Boli ją życie. Niech to minie.
,,Jestem zmęczona ilością świata, który mnie otacza. I tym, że nie znajduje w nim życia.”
Zabrakło zwykłego – ,,masz prawo czuć, co czujesz, masz prawo być sobą, jestem obok, nie bój się”. Pozostaje tylko czekanie aż świat przejdzie obok. Pozory, żyj pozorami, a tak będzie łatwiej. Na ile tak można i jaka jest szansa na to, żeby nie oszaleć żyjąc w ten sposób? Kiedy można być autentycznym? Wcale? Czekanie aż będzie lepiej, które nigdy się nie kończy. Nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem, ale czasem można, a nawet trzeba… Z ,,Pestek” przemawia żal, wielki żal o te wszystkie słowa.
,,Pierwszy raz tak bardzo chciałam być kimś innym. Albo chociaż nie być sobą.”
Tu nic nie jest ,,po prostu”. Nie da się po prostu o czymś nie myśleć, czymś nie przejmować, nie płakać, wstać i cieszyć się życiem. W depresję się nie wpada. To nie jest sekunda, a lata odkładanego żalu, samotności i niezrozumienia…
Konsekwencje takich nieprzemyślanych zdań, słów, stwierdzeń bywają ogromne, a dowodem na to jest przytoczona historia. Bardzo mnie to dotknęło. To lektura na jeden wieczór, a ja czytałam ją przez trzy. Trudno to przetrawić na raz. Jest to bardzo angażujące emocjonalnie i wymaga przerw. Ta książka zapada w pamięć. Ja czytanie przerywałam westchnieniami, chwilami refleksji i spoglądaniem w okno, pogrążając się we wspomnieniach, niekoniecznie miłych i przyjemnych.
,,Naucz się – radzi babcia – udawać, że to nic. Równym ściegiem się uśmiechaj, nawet jeśli w nocy czujesz, że twoje ciało jest porwaną na strzępy tkaniną, zszywaj co rano to płótno, bo ono jest wytrzymałe i niejednego będzie musiało w sobie załatać.”
grafika główna: Pinterest
댓글