top of page

,,What the F." czyli o co chodzi z wulgaryzmami?

  • Zdjęcie autora: Ada Dembowiecka
    Ada Dembowiecka
  • 23 lis 2020
  • 3 minut(y) czytania

Język jest fascynujący. Określa świat w jakim żyjemy tworząc go i odzwierciedlając. Pomaga w nawiązywaniu relacji z innymi, opisywaniu świata, własnych uczuć i emocji. A jeśli o emocjach mowa, dobrze wiadomo, że bywają bardzo silne i czasem trudno je kontrolować. W chwilach silnego napięcia trudno krzyknąć: ,,motyla noga”, ,,kurczaki” czy może ,,a niech cię to”. O tym czym są wulgaryzmy, jak wpływają na funkcjonowanie człowieka i czy naprawdę są takie złe opowiada Benjamin K. Bergen w książce ,,What the F. Co przeklinanie mówi o naszym języku, umyśle i nas samych.”

 

Bergen jest profesorem na Wydziale Nauk Kognitywnych Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Diego. Sam fakt autorstwa tego człowieka od razu sugeruje, że ma się do czynienia z rzetelną pracą naukową, popartą licznymi wykresami, badaniami i doświadczeniami, którą musi przeczytać każdy, kto chce się dowiedzieć jak i dlaczego ludzie przeklinają oraz jakie ma to konsekwencje dla nich samych i dla ich toczenia.


Książka jest obszerna i bardzo ciekawa. Momentami trudna, a momentami zabawna. Na pewno warta uwagi. Dlaczego? Wystarczy już krótkie przejrzenie spisu treści żeby dowiedzieć się, co mam na myśli – od kategorii wulgaryzmów, po ich gramatykę, wulgarne gesty, zmienność znaczenia słów, które niegdyś były neutralne, a dziś są wulgaryzmami. Nie znacie już żadnych współcześnie żyjących Wacków, co? No właśnie. O negatywnym wpływie wulgaryzmów na dzieci, a może raczej jego braku? No i o tym, że wulgaryzm i obelga to nie to samo. Z książki można dowiedzieć się m. in. o tym, że za wypowiadanie wulgaryzmów odpowiedzialna jest inna część mózgu niż za wypowiadanie neutralnych słów – ciężko chorzy, którzy nie potrafią mówić, wciąż często potrafią kląć. Czy są wobec tego agresywni? Może niekoniecznie?


Niektóre słowa zawsze są obraźliwe, niezależnie od kultury, inne są przechodnie. Prawdziwych uniwersaliów we wszystkich językach na świecie nie jest zbyt wiele. Istnieją jednak cztery kategorie: ,,rany boskie, jebany, zasrany, pedał”. Nic więcej nie powiem. Warto zerknąć do tej książki. To o czym, pisze Bergen to również kontekst. Wszystko się w nim mieści i nic nie może być go pozbawione. To dopiero w konkretnej sytuacji przekleństwa zyskują swą prawdziwą moc, bo przecież słowa same w sobie są neutralne.


,,W Japonii tak naprawdę nie mamy przekleństw, więc podoba mi się fakt, że zachodnie języki dają mi możliwość powiedzenia tego, czego inaczej nie byłbym w stanie.”


Wulgaryzmy mówią bardzo wiele o języku, ale i same w sobie są interesujące i warte zgłębienia. Kto by pomyślał, że można o nich napisać ponad trzysta osiemdziesiąt stron. Otóż Drodzy Państwo, można. A podróż przez każdą ze stron nie jest niczym nużącym – przekleństwa są przecież czymś wszechobecnym – słyszymy je wszędzie: na ulicy w przestrzeni miejskiej, w mediach. Wybrzmiewają coraz częściej i śmielej, i nikt już się temu nie dziwi. Niektórzy może się jeszcze oburzają, ale w większości zgadzają się w sposób milczący, niemo na to przyzwalając.


,,Ludzie chcą używać przekleństw. I słuchać przekleństw. I czytać przekleństwa.”


Słowa wpływają na nasze uczucia i uczucia żywione do nas. Nie da się ich zniwelować, jeśli komukolwiek przyszłoby to do głowy. W każdym razie to nie jest dobry pomysł, co Bergen udowadnia w swojej książce.


Warto również pamiętać o tym, że przekleństwa wpływają bezpośrednio na funkcjonowanie organizmu – zmniejszają ból fizyczny, przyspieszają puls, spłycają oddech. Mogą stać się narzędziem słownej przemocy, poniżenia, umniejszać jakąś wartość lub rzucać klątwy. Mogą też być sposobem na wyładowanie emocji, w sposób mimo wszystko, mniej szkodliwy niż poprzez przemoc fizyczna. Mamy przecież wolność słowa – możemy iść ulicą i wykrzykiwać tyle przekleństw, (możemy, co nie znaczy, że powinniśmy to robić) ile ślina przyniesie nam na język. Oprócz sankcji nieformalnych jak potępienie społecznie, nic nam nie grozi. Należy jednak pamiętać, że wolność słowa kończy się tam, gdzie zaczyna krzywda drugiego człowieka. To pozostaje niezmienne i tego, nic i nikt nie jest w stanie podważyć, mimo, że Bergen poddaje w wątpliwość wiele, wydawałoby się, oczywistości.


Jak to się w ogóle dzieje, że słowa są wulgarne? Dlaczego ,,chuj" jest wulgarny, a ,,penis" już nie? Jak brzmienie języka harmonizuje się z jego znaczeniem i czy można przeklinać w języku migowym? Czy to możliwe, że papież przeklął podczas swojej publicznej wypowiedzi. No i na koniec co z oblegami? Czy ludzie chcą krzywdzić, czy robię to nieświadomie przez brak wiedzy i nieświadomość – tak jak używając słów, których znaczenia nie znają, tylko po to, by zaimponować towarzystwu? Odpowiedzi na te pytania znajdziecie właśnie w książce ,,What the F."


Sięgnęłam po tę lekturę nią ze względu na ostatnio głośne i budzące wątpliwości słowo ,,wypierdalać!”. Żałuję jedynie, że autor odnosi się głównie do języka angielskiego i angielskich przekleństw. Nie zabrakło odniesień do języka polskiego, ale bardzo chciałabym żeby były liczniejsze. Może istnieje jakaś praca o polskich przekleństwach, do której jeszcze nie dotarłam, a może to dobry pomysł, by taką stworzyć?


,,What the F.” to bardzo interesująca pozycja przemierzająca istotę wulgaryzmów wzdłuż i wszerz oraz ewidentny dowód na to, że o brzydkich słowach można ładnie pisać.


grafika główna jest inspirowana okładką tytułową książki ,,What the F."

Comentarios


Join my mailing list

Thanks for submitting!

2020 by socjoNIElogiczne. Proudly created with Wix.com

  • Instagram
bottom of page